Home sweet home
Right. Jestem.
Warszawa pikna, zielona, wiosenna, a ja, jak to drzewiej bywalo, nie mam nawet czasu dobrze jej sie przyjrzec, bo jak rasowy transformers przeksztalcilam sie w mobile office.
Wszedzie taszcze mojego slicznego maca, ktory mimo sugestywnej bieli obudowy nie jest jednak tak lekki jak mi sie na poczatku wydawalo [sic!]. Also, nie odkladam komorki od ucha (pewnie dostane raka mozgu niebawem) i z najdziwniejszych miejsc, typu szpilka, kfc, coffee heaven (klucz: darmowa siec bezprzewodowa) dzwonie do sekretariatu Sikorskiego, biura Lecha Walesy, Nelli Rokity (humpf), Fotygi i wielu innych znajomych krolika. Tak jeszcze nie pracowalam jak zyje, ale w sumie why not?
Wniosek: zapraszam na spotkania na swiezym powietrzu, nie gwarantuje pelnej komunikatywnosci, ale zapewniam, ze bedziemy mogli patrzec sobie gleboko w oczy.