Saturday, February 21, 2009

the discoverer


For the last year (yeah, it's been a year since we've moved here), I had a little obsession about the canal. I really wanted to find the gate which I knew was somewhere close to our house, but I couldn't. And then, one day I had a stroke of genius and just turned right where I never turned before. And it was there! My beautiful escape from busy streets and unfriendly drivers.

Come jogging with me:






4 comments:

Panishka February 24, 2009 at 11:41 PM  

lubię angielskie kanały, zwłaszcza jeśli są na nich boatspeople. niezła subkultura. i w ładnej okolicy mieszkacie..

Anonymous February 25, 2009 at 12:13 AM  

A wiesz, to smieszna sprawa z tymi kanalami. Moi znajomi dziwia sie, ze tam biegam i sie nie boje. One maja zla slawe wsrod mieszkancow. W ogole, dzielnica w ktorej mieszkamy to taka tutejsza Praga - stare opuszczone fabryki i postindustrialne kanaly.
Ale ja to uwielbiam i uwazam, ze to jest najwieksza zaleta Birmingham. Bardzo bardzo chcialabym, zeby cos sie tu zaczelo dziac. Widze tu ogromny potencjal artystowsko-kulturalny i teraz, jak jestem blizej srodla decyzyjnego bede drazyc temat :)

Anonymous February 25, 2009 at 1:25 PM  

"And this side of Birmingham is a good place to be
When they finally light the match"

takie mi wojtek wczoraj podesłał :) bardzo ten kanał pasuje do waszej fabryki parasoli

przypomniał mi się też ten wielki smok na ścianie i od razu pomyślałam o neverwhere

Anonymous February 25, 2009 at 1:40 PM  

dot. zdecydowanie tak! :)