Monday, December 22, 2008

it's christmas


but it doesn't feel like that. It doesn't mean it's bad either. It's different in a very nice way.
It's like... eating your Christmas eve's dinner at a sushi bar. A VERY good sushi bar. Mmmmm.


national portrait gallery




Sunday, November 16, 2008

what's left of Roman Empire

Constanta:



Widok z okna hotelu:

Thursday, October 23, 2008

first hand experience

jon wbiegl do biura zaaferowany wymachujac plikiem papierkow i konspiracyjnym tonem powiedzial: I got the best seats!

what the hell? what seats? what is he talking about?

o nie! juz wiem. kolacja we wroclawiu, gdzie dyplomatycznie wykrecilam sie od rozmowy o pilce noznej, tlumaczac sie tym, ze nigdy nie bylam na meczu, bo to niebezpieczne w polsce.

boze drogi... ja?

dzis od rana bylo strasznie zimno i wial przejmujacy wiatr. wrocilam do domu z bolem glowy i naprawde ten mecz byl na zupelnym koncu mojej listy marzen. ale nie bylo czasu na wahania.
moze paradoksalnie, kiedy nie ma czasu na myslenie, to robi sie to, co jest w planie. i takim to sposobem dobieglam na miejsce spotkania na czas, zostalam wpakowana w maly samochodzik jona i pognalismy w strone stadionu aston villa.
obowiazkowy element programu - fish&chips w barze pod stadionem zaliczylismy wyjatkowo sprawnie, co nie zmienia faktu, ze jeszcze czuje to swinstwo na zoladku.

stadion wielki i zatloczony 36 tysiacami kibicow. wsrod nich nasze 4 miejsca. wcisneli mnie pomiedzy aleda i jona, wiec brak orientacji w pilce noznej nadrobilam tysiacem pytan do moich dwoch ekspertow bodyguardow. dzieki temu wiem, ze aston walczyl jak lew, mimo ze taktycznie byli gorsi od ajaxu.
bylo tak zimno, ze jedynym sposobem przetrwania bylo zaciete kibicowanie. dalam z siebie wszystko i ... wygralismy 2:1!
spiewajac triumfalnie fanom ajaxu: you're not singing anymore! opuscilismy stadion w rozentuzjazmowanym acz bardzo cywilizowanym tlumie.
jak dobrze, ze swietowanie po meczu nie wymaga kolejnej wizyty w fish&chips!

Thursday, October 16, 2008

just to make it official

as promissed:

job: new (confirmed and very much awaited), old (beloved but inevitably coming to an end)
studies: suspended for one year (no blood, no tears shed)
me: ... I don't know, I think I am somewhere there in this new world of mine

Tuesday, September 30, 2008

Wroklaw

I'm back home, sort of. I didn't feel it that way when I was told to go to Wroklaw, but apparently, Wroklaw is home.

Yesterday, I bought a zylion of bags with yerba mate in a Five O'Clock chain shop. Just to make it clear, we don't have it at home home, right?

Also, I received a conference gift set: a blanket, a first aid kit and a shoe polish professional kit.
Do I miss the message, or something?

Sunday, September 7, 2008

way way back

dublin mix







i na koniec bonus ze specjalna dedykacja:

Monday, September 1, 2008

neighbourhood


this is the essence.
or a tree and a sheep, as you like

Sunday, August 31, 2008

korn/walia







Sunday, July 27, 2008

Broadway

have you ever imagined a british version of broadway?
here we are:



jest jeszcze broadway tower


i broadway wall



i cale cotswolds sa absloutnie cute. 100% countryside.

Saturday, July 26, 2008

The Roaches


B. mowi, ze straszny jest ten moj wpis z wczoraj.

dlatego zmienie troche klimat i wrzuce pare zdjec sprzed tygodnia



miejsce nazywa sie the roaches. najblizsze porownanie to chyba przelom bialki, bo tez troche te skalki wyrastaja tak z niczego "w bezsensownych kepkach". trudnosc wspinaczki podobna, chociaz raczej latwiej, rowniez ze wzgledu na twardsza skale.






w zeszla niedziele wszystkie skalki wrecz oblepione byly ludzmi obwieszonymi sprzetem. kolejna roznica. tutaj wszyscy maja po pare kompletow lin, cale zestawy ekspresow i pelno kosci i friendow.

ah, well. jeszcze przyjdzie czas.

na razie chcialam powiedziec, ze w anglii tez czasem swieci slonce i rosna jagody



powtorka z rozrywki

jestem w domu. noga boli jak cholera. cwiczenia mi dali mordercze. m.in. przysiady 4 x 10 i wspiecia na palce bez kul - przed chwila prawie zemdlalam z bolu po jednej serii przysiadow. ale nie wolno mi przestac cwiczyc, rehabilitant mowi, ze jesli sobie teraz odpuszcze, to sciegno mi sie zablokuje i noga przestanie mi sie zginac, czyli bedzie gorzej niz bylo. bez przeciwbolowych nie zrobilabym ani jednego cwiczenia. biore cocodamol, mimo ze po ostatniej operacji obiecalam sobie, ze nie tkne swinstwa.

w szpitalu mialam jakies jazdy z morfina. pamietam luzne obrazy, ale nie moge ich ze soba polaczyc. anestezjolog powtarzajacy, ze moj maz na pewno ma ze mna klopoty, bo ciagle im jakies numery robie. pamietam tylko, ze chodzilo o morfine i ze wymiotowalam. zastrzyki. a potem znowu gdzies mnie wiezli i znowu spalam.

wracanie do przytomnosci tez raczej dziwne. babcia z demencja na lozku obok rozbierajaca sie do naga i masturbujaca sie.
pielegniarka powtarzajaca, ze podajnik morfiny mam podpiety do lewej reki. balam sie poruszyc, zeby go nie uruchomic. probowalam wytlumaczyc, ze zle reaguje na morfine, ale nie wiedzialam co powiedziec, bo pamietam tylko strzepy rozmow o tej morfinie.

znowu babcia z demecja wolajaca do nieobecnej Pam "Help me, please! Give me the scissors! Give me the bulb!"
probowalam zagluszyc ja wlasnymi myslami.
probowalam czytac "irrehare" Dukaja, gdzie glownemu bohaterowi obcinaja wszystkie palce u reki, kopia go, strzelaja mu miedzy oczy, a on nie moze umrzec.
strangely familiar

sama tego chcialam

Friday, June 20, 2008

bureaucracy aristocracy

Zastanawiam sie ostatnio czy juz dotarlam do granicy objetosci mojego mozgu i czy za chwile okaze sie, ze nie ma juz miejsca na zapamietanie malych dupereli, ktore musze zrobic jak tylko odwale ta straszna ilosc dupereli, ktore w tej chwili zapychaja mi cala przestrzen mozgowa.

Zamiast pisac tego posta powinnam wlasnie czyscic przestrzen mozgowa wypelniajac kolejny dziwny formularz typu: pension scheme, work permit, prosbe o rozwiazanie umowy z ukie, podanie o family card ikea, wniosek o elektroniczne zestawienia transakcji,... chcecie jeszcze? prosze: wniosek o wydanie opinii bankowej, dodanie karty kredytowej do paypala, podanie o zmiane trybu studiow na part-time, wniosek o zwrot kosztow badania wzroku, wniosek o otwarcie konta zlotowkowego.

Yhhh, czy ja narzekalam na biurokracje w Polsce?

Friday, May 9, 2008

Home sweet home

Right. Jestem.
Warszawa pikna, zielona, wiosenna, a ja, jak to drzewiej bywalo, nie mam nawet czasu dobrze jej sie przyjrzec, bo jak rasowy transformers przeksztalcilam sie w mobile office.
Wszedzie taszcze mojego slicznego maca, ktory mimo sugestywnej bieli obudowy nie jest jednak tak lekki jak mi sie na poczatku wydawalo [sic!]. Also, nie odkladam komorki od ucha (pewnie dostane raka mozgu niebawem) i z najdziwniejszych miejsc, typu szpilka, kfc, coffee heaven (klucz: darmowa siec bezprzewodowa) dzwonie do sekretariatu Sikorskiego, biura Lecha Walesy, Nelli Rokity (humpf), Fotygi i wielu innych znajomych krolika. Tak jeszcze nie pracowalam jak zyje, ale w sumie why not?

Wniosek: zapraszam na spotkania na swiezym powietrzu, nie gwarantuje pelnej komunikatywnosci, ale zapewniam, ze bedziemy mogli patrzec sobie gleboko w oczy.

Tuesday, April 1, 2008

Back to school

ale tym razem calkiem przyjemny back.

mialam dzis spotkanie z promotorka i naprawde milo nam sie rozmawialo. calkiem sensowne rady mi dala i najwyrazniej byla zadowolona kierunkiem, w ktorym zmierza moj doktorat. smiesznie.


no i chyba najfajniejsze w tym wszystkim jest to, ze parasolki w niewytlumaczalny dla mnie sposob wytwarzaja bardzo pozytywna atmosfere. przyjely mnie pod swoj dach zyczliwie i zaopiekowaly sie mna kiedy przyczolgalam sie do domu z lotniska nieprzytomna od rozkladajacej mnie grypy. przelezalam w lozku caly weekend budzac sie tylko po to, zeby przeczytac kolejne rodzialy dance, dance, dance.


Saturday, March 8, 2008

kacik wspomnien (wszelkie sentymenty dozwolone - strefa ochronna)

Moj brat wlasnie wrzucil tutaj troche naszych wspolnych gorskich zdjec i sprawil, ze siedze i wpatruje sie w Ostry Szczyt juz od godziny.



Nie pamietalam tego zdjecia. Dopiero dzis Janek przypomnial mi o nim i wywolal fale wspomnien i tesknoty. Zrobilismy je dawno temu, znim jeszcze w ogole ktorekolwiek z nas zaczelo sie na powaznie wspinac. Ale juz wtedy bylo cos takiego w tej gorze, co kazalo nam marzyc o tym, ze ktoregos dnia staniemy na jej szczycie. Pamietam, ze Dolina Jaworowa tego dnia byla przepieknie oswietlona sloncem, a Ostry i Jaworowe odcinaly sie czarna linia na tle blekitnego nieba.

Marzenia spelnily sie w lecie 2006. Zdobylismy Ostry Szczyt podczas kursu taternickiego, mimo ze bronil sie przed nami sniegiem, deszczem i czym tam jeszcze mogl.


***




Czasami zapominam jak wiele im zawdzieczam.

Sunday, March 2, 2008

in love with someone falling in love

B. obiecal, ze gdy przekroczy 60 rok zycia bedzie sie tak ubieral. Love theSartorialist.

Sunday, February 17, 2008

pure joy

wiem, ze nie powinnam byla tego robic, ani tym bardziej teraz przyznawac sie do tego, ale za bardzo mnie nosi z radosci

ale od poczatku
dzis byl jeden z tych porankow, kiedy wszystko idzie nie tak - wstalam za pozno (evil, evil woman) i wybieglam z domu spozniona.
z tego calego pospiechu zapomnialam, ze remontuja dojazd na uniwerek i zapedzilam sie dobre pare kilomertow za daleko nie majac paliwa w baku.
musialam wiec jak niepyszna zaparkowac tam gdzie wyladowalam i przejsc kawal drogi na piechote niosac trzy torby pelne berimbauow i sportowych ciuchow.

kiedy w koncu zziajana dotarlam do Sport Centre, okazalo sie, ze moja karta nie dziala, a uprzejmy pan z recepcji poinformowal mnie, ze moje czlonkostwo wygaslo i nie moge wejsc.
spedzialm dobre 15 minut probujac dowiedziec sie co mam w takim razie zrobic, zeby koniec koncow zostac wpuszczona do budynku na tzw. krzywy ryj, czy jak kto woli na piekne oczy.

niestety karta potrzebna jest takze, zeby wejsc na silownie, a tam juz nie ma kogo czarowac, bo wejscia na sale bronia automatyczne i bezduszne drzwi

wpadlam wiec tyko na sale, gdzie Paul, nie mogac doczekac sie na instrumenty, prowadzil juz trening w zastepstwie B. i...
... zostalam!

it was ment to be
it was in my way

i zaczelam z nimi cwiczyc powoli, krok po kroku
negativa
negativa role
rabo de arraja
au!

MOGE ZROBIC AU (!)

to bylo niesamowite uczucie
i chyba nie da sie tego logicznie wytlumaczyc, ale brzez caly czas chodzenia o kulach najbardziej brakowalo mi wlasnie stania na rekach i fikania nogami w powietrzu

UPDATE: po trzecim treningu ze zdumieniem odkrywam, ze rownowaga na rekach mi zostala i chyba rzeczywiscie chodzenie o kulach wzmocnilo mi troche lapki, ale za to nogi mam jak z waty. shame, shame - daleka droga do tej operacji cos mi sie zdaje.

Friday, February 15, 2008

umbrella factory


w're goin' out tonight
wear your red shoes

changes are coming. umbrella factory sounds like a perfect place to live for the next few years.
bylismy tam dzis i jest z....iscie, tylko drogo.
ale chyba damy rade.
dluga i szczegolowa analiza sytuacji, ktora przeprowadzilismy w tk-maxie, zakonczyla sie kupnem czerwonych butow (lowe!)
co nie jest najmadrzejszym rozwiazaniem kiedy rozwazasz wzrost wydatkow na zycie
ale who cares
decyzja zapadla
o ile aktualna agencja wypusci nas ze swoich szponow, przeprowadzamy sie do birmingham.

Thursday, February 14, 2008

słowo się rzekło kobyłka u płotu

zainteresowanych zapraszam do mojej mobile cookbook. nie obiecuje cudow na kiju, bo nie wiem na ile starczy mi czasu, ale jako ze pomysl ten chodzil juz za mna od dawna, bo podrozujac nie jestem w stanie zabierac ze soba moich ksiazek kucharskich, a absolutnie nie pamietam przepisow, to jest szansa, ze wrzuce tam przynajmniej te ulubione.

pierwszy of course z decydakacja dla Any

ps. ani Ana, ani Greebo nie przyznali sie, ze w niedziele, kiedy Claudio radosnie oznajmil nam, ze przyjechal o godzine za wczesnie i tym samym zmusil do natychmiastowej ewakuacji oraz porzucenia niedokonczonych pancake'ow, oddalam zaskoczonemu Wojtkowi rozgrzana patelnie i wybieglam. zazwyczaj najtrudniejsze jest wlasnie smazenie nalesnikow i bylam pelna obaw, ale nie bardzo mialam wyjscie, wiec pozostalo mi tylko zaufac ich wrodzonym talentom kulinarnym. nie wiem czy wyszly dobre, ale wiesc gminna glosi, ze zostaly zjedzone co do nogi.

Tuesday, February 12, 2008

piekna mamy wiosne tej zimy

pogoda zakleta przez Ane oszalala - slonce dalej swieci, mimo, ze od dobrych 8 godzin, czyli od ich wylotu, powinno bylo juz lac

po parodniowej nieprzerwanej sielanko-glupawce czuje, ze moj mozg w koncu sie zresetowal, wylaczyl chwilowo modul 'pisanie naukowej sieczki' i przyjmuje rowniez inne tresci
wniosek:
kuracja totalnymi idiotyzmami powinna byc obowiazkowym elementem doktoratu. piszesz rozdzial, a nastepnie na pare dni zamykaja sie z podobnymi tobie oszolomami i kaza wyzlosliwiac sie i grac w gry i zabawy ruchowe rozbudzajace pierwotne instynkty

polecam, zdecydowanie, chociaz jugnle speeda tylko w rekawiczkach!

Tuesday, February 5, 2008

pancake day niech trwa

i did it, i did it, i did it!
happy
sleepy
tired
half blind - I think I need glasses :/
but still very HAPPY
i did it :)

for some reasons this coincided with the pancake day, so let's celebrate!

ide odgruzowac kuchnie, do ktorej ostatnio staralam sie nie wchodzic, zeby nie patrzyla na mnie z wyrzutem, a nastepnie zrobic nalesniki cynamonowe dla B.

[dla bezposrednio zainteresowanych w najblizszych dniach zamierzam w koncu powyzywac sie kulinarnie, wiec get ready!]

Saturday, January 26, 2008

mwy o hyblygrwydd i gefnogi

Wlasnie dotarlam do dokumentu pn "Wspolczesna Polityka Regionalna dla Wielkiej Brytanii", ktory bardzo by mi sie przydal, gdyby nie to, ze jest po walijsku. Mimo, ze nie powinnam, bo absolutnie nie mam na to czasu - siedze i czytam w zachwycie:
"mwy o hyblygrwydd i gefnogi" (nie mam pojecia co to znaczy, ale jest piekne :) )
To brzmi jak stwory z GW.
Albo to: Crynodeb Gweithredol - to mogloby byc imie bossa, a tymczasem najwyrazniej chodzi o executive summary :)


No dobra, wracam do pisania. Tylko jeszcze podziekuje za kciuki i wsparcie. Wczoraj w Manchesterze bardzo dobrze mi poszlo. Co prawda do konca maratonu zostalo jeszcze/juz tylko 5 dni, ale przynajmniej ta konferencje mam z glowy.

Thursday, January 17, 2008

4 months later

"Co najmniej 23 cywilów poniosło śmierć, a 67 zostało rannych w rezultacie zamachu bombowego na autobus w pobliżu miasta Buttala, w południowo-zachodniej części Sri Lanki.
Wśród zabitych są uczniowie - dodał rzecznik armii lankijskiej Udaya Nanayakkara.
(...) Ładunek wybuchowy został umieszczony w autobusie lub podłożony na skraju drogi". (Rz)

w takim starym roztrzęsionym autobusie pełnym uśmiechniętych ludzi i dzieci w śnieżno-białych mundurkach
smutno

Wednesday, January 9, 2008

Musze sie poskarzyc

Wczoraj bylam na wydziale pierwszy raz od operacji.
Efekt:
mam napisac pierwszy rozdzial pracy doktorskiej i oddac go za 3 tygodnie!!!

[Wszyscy doktoranci, ktorzy uzalacie sie nad swoim losem - teraz poprosze o w pelni uzasadnione wspolczucie.]

Wczoraj bylam w zbyt duzym szoku, zeby sie tym martwic, ale dzis przemyslalam sobie sprawe i doszlam do wniosku, ze moja promotor chce mi udowodnic, ze nie dam rady tego zrobic. Dla niej byloby lepiej, zebym wziela urlop (cos w rodzaju dziekanki ze wzgledu na noge), ale dla mnie oznacza to zawieszenie stypendium, i odpowiedz jest prosta: musze napisac ten rozdzial.

Ja nie dam rady? JA nie dam rady?
Taka rzecz mozna zrobic w trzy tygodnie, w koncu magisterke napisalam w niecaly miesiac, gdyby kurcze po drodze nie bylo jeszcze tej konferencji w Manchesterze.
No nic, na razie podnioslam rekawice i walcze, wiec prosze o trzymanie kciukow i wszystkie mozliwe przejawy wirtualnej pomocy.