Sunday, September 30, 2007

Ella - herbaciany raj

Postanowilam zostawic ciag dalszy realacji z Anuradhapury mojemu mezowi, poniewaz kazde zdanie, ktore zaczynam natychmiast przeksztalca mi sie w opowiesc o kurczaku, ktory bardzo mnie tego dnia przesladowal i moze lepiej bedzie, jesli zakoncze na tej krotkiej wzmiance ku jego pamieci.

And now for something completely different:

A wiec kurczaki...

***

Jesli istnieje jakies miejsce na swiecie, ktore mogloby udawac, ze jest rajem stworzonym specjalnie dla mnie - to jest to region herbaciany. I know you know. Jeszcze na etapie planowania naszej podrozy naczytalam sie o tym miejscu i naogladalam zdjec w sieci, a moje kupki smakowe juz nie mogly sie doczekac smaku herbaty prosto z krzaka (czy cos :) ).

Na miejsce dotarlismy czarna noca. Perspektywa wspinaczki do wymarzonego i wyczytanego wczesniej hoteliku Karoliny wydala sie wszystkim co najmniej nierealna. Uratowac mogly nas tylko dwa tuktuki, ktore z mozolem bzyczacych silniczkow i stekiem blachy wdrapaly sie kreta drozka na szczyt jakiegos wzgorza i wbrew naszym najczarniejszym wizjom zaparkowaly z piskiem opon przed tablica: Ambiente.

Do konca nie wiedzialam, czy to o tym miejscu czytalam w sieci i czulam wyrzuty sumienia, bo cena noclegu okazala sie byc wyzsza niz myslelismy. Odwrotu juz jednak nie bylo i postanowilismy zostac.

Nie potrafie opisac uczucia, ktore mnie ogarnelo, kiedy o swicie wstalam z lozka i wyszlam na taras, a u moich stop rozpostarl sie widok o jakim nie smialam marzyc:



Zdjecie zrobione przez DIY filtr z okularow slonecznych:



Sniadanie na tarasie i herbata oczywiscie:




Smutna czesc opowiesci o herbacie jest taka, ze herbata na Sri Lance jest paskudna. Wszystko co dobre eksportuja do Europy i zostaje im tylko pozbawiony smaku czarny mial.


Wesola czesc opowiesci o herbacianym miejscu jest taka, ze po sniadaniu chlopaki wyslali nas (czyli zenska reprezentacje) na rozmowe do naszych kucharzy, w celu zdobycia informacji jak najlatwiej dotrzec na najblizsza plantajce herbaty.

Nasze pytanie: "Gdzie tu jest najblizsza plantacja herbaty?" wzbudzilo zaskoczenie. Niedowierzanie, ktore odmalowalo sie na twarzach naszych rozmowcow moglo bylo nas od razu ostrzec, ze grzezniemy. Nieszczesne postanowilysmy jednak drazyc i zapytalysmy: "W ktora strone powinnysmy pojsc, zeby dojsc do najblizszej plantacji i czy w godzine tam dojdziemy?"

Padly jakies niejasne odpowiedzi, ktore postanowilysmy zignorowac i po prostu pojsc do wioski w dole doliny, a w razie braku plantacji herbaty, zadowolic sie widokiem doliny.

Jak bardzo sie zblaznilysmy, okazalo sie dopiero po wyjsciu dwoch krokow za brame - herbata byla wszedzie dookola.



"Widziecie tu jakas herbate?":